sobota, 15 czerwca 2013

Kłamstwo ma krótkie nogi; 2

Ale nie jest tak źle, przecież wiem, że i tak kochasz mnie. Wszak i ja kocham ciebie i tak.


   - Biegnij za nim, znajdziesz go w starym kinie! – krzyknął Łasko, delikatnie mnie szturchając bym nabrała odwagi.
   - Kurtka! Mamy marzec, a grypa jest mi w tym momencie najmniej potrzebna – zgarnęłam okrycie i narzuciłam na ramiona, czując mocny swąd wódki.
   Nie-Michał prychnął, jednak zignorowałam go i wolnym krokiem, rozglądając się na prawo i lewo, ruszyłam tropem przyjaciela, przy okazji odwiedzając całodobowy.
   Bo wiecie, z reguły nie piję, z reguły nie palę papierosów, poszukując przyjaciół i z reguły nie wykrzykuję, że nie kocham. Dzisiejszy dzień był wyjątkiem. Cholernie złym wyjątkiem, który jak dla mnie, dla potwierdzenia reguły, mógłby nie istnieć. Ale jak na złość istniał, a ja się zastanawiałam czemu akurat mnie musiał się przytrafić? Przecież nie byłam złym człowiekiem, szanowałam innych, nawet czasem się modliłam, choć to moje szczególne szczęście mogło doprowadzić do wszystkiego. Dobre dla mnie, przynajmniej będę miała co wspominać kiedyś tam, oczywiście jeśli przeżyje dzisiejszą noc.
   Nie czułam się pewnie, stojąc pod opuszczonym kinem, gdzie jedynym światłem była migająca się latarnia i mój żarzący się papieros. Świadomość, że tam w środku jest Michał, także mi nie pomogła. Trzęsłam się jak osika i byłam pewna, że to nie z powodu niskiej temperatury.
   Stałam tam i patrzyłam na lekko uchylone drzwi, które zapraszały do środka i się wahałam, bo co ja mu powiem? Jedyne co kotłuje się w mojej głowie to fakt, że przez tyle lat kłamał, że każdy jego gest, dwuznaczne słowo nie były przyjacielskie, chciał więcej… Te myśli huczały w mojej głowie, stając się nieznośnym bólem.
   W jednym momencie zdecydowałam, że to wszystko mnie przerasta. Nie chciałam już  teraz decydować o swojej przyszłości, bo może z Michałem to jednak nie to, a ja go nie chciałam zawieść ani stracić, choć wiedziałam, że ucieczką właśnie to robię. Każdy krok mi ciążył, ale wmawiałam sobie, że to dobrze, że tak ma być. Ja wrócę do szkoły, on do treningów i już nigdy więcej, nad czym szczerze ubolewałam, się nie zobaczymy.
   Kiedy dotarłam do hotelu, w duchu podziękowałam sobie, że ubłagałam Michała, by to właśnie tu mnie ulokować, bo nie wiem, czy dałabym radę z nim dzisiaj porozmawiać. Nieco roztrzęsiona zamówiłam pobudkę na szóstą, zatopiłam się w hotelowej pościeli, wyłączając przy okazji telefon.
   Nie zasnęłam. Całą noc przewracałam się z boku na bok, myśląc o Michale i jego wzroku, niewypowiedzianych słowach oraz nie-Michale, który nazwał mnie głupiutką. Pogubiłam się w tym wszystkim… Pragnęłam wrócić do Warszawy, ciepła swojego pokoju i książek, które nie pozwolą mi o tym wszystkim myśleć. Chciałam pomarańczowej herbaty mojej mamy i jej twardawych ciastek, dlatego zgarnęłam telefon z nocnej szafki, ignorując kilka sms-ów od Michała. Wyszukałam najwcześniejszy kurs do Warszawy i zarezerwowałam bilet.
   Na dworzec jechałam z duszą na ramieniu. Nerwowo patrzyłam przez okno taksówki w nadziei, że Michałowi nie przyjdzie na myśl, by się tam pojawić. Mój irracjonalny strach doprowadził do tego, że nawet kółka od niewielkiej walizki wydawały za głośne dźwięki, które Kubiak mógł usłyszeć i wyjść nagle zza rogu, choć byłam prawie pewna, że jego tu nie ma. Dopiero gdy usłyszałam miarową pracę silnika autobusu uspokoiłam się, starając się nie zastanawiać, co powiem mamie, bo byłam pewna, że będzie pytać
   Rzeczywiście, moja rodzicielka pytała, męczyła i pytała, bo oczywiście Michał nie omieszkał zadzwonić do domu i wypytać, czy dotarłam do Warszawy, czym przysporzył mi dodatkowy kłopot.
   - Ida, możesz mi powiedzieć, co się stało?! – przywitała mnie mama przy drzwiach.
   - Nic, nieważne, idę do siebie – za każdym razem odpowiadałam tak samo, zatrzaskując za sobą drzwi od pokoju.



   Unikałam Michała od miesiąca; nie odpisywałam na maile, wiadomości, udawałam, że nie ma mnie w domu. Robiłam dosłownie wszystko, by naszą konfrontację odwlec jak najbardziej w czasie. Udało się, choć mama usilnie starała się mnie przekonać, że nie powinnam pozwolić tak przyjacielowi moknąć pod domem, a wpuścić go do środka; napisać mu sms-a, bo niegrzecznie jest ignorować ludzi. Zaczęłam i ją ignorować, skupiając się na nauce i myśli o zbliżającej się maturze.
   Wtedy, gdy akurat udało mi się zagłuszyć wyrzuty sumienia, zadzwonił nie-Michał.
   - Słucham?
   - Cześć, możesz rozmawiać?
   - Kto mówi? – udawałam, że nie wiem kto dzwoni.
   - Nie udawaj głupiej, dobrze wiesz kim jestem i dobrze wiesz po co dzwonię!
   Nie odezwałam się, nie chciałam. Doskonale wiedziałam, co się działo z Michałem, oglądałam przecież mecze, nie byłam także do końca pozbawiona uczuć i obserwowałam go zza zasłon, gdy pojawiał się przed moim domem. Tęskniłam za nim, choć nie chciałam się do tego przyznać. Początkowo myślałam, że jego telefony przed tym wszystkim, on sam, był swego rodzaju przyzwyczajeniem, że minie trochę czasu i mi przejdzie. Tak się nie stało…
   - Powiedz mu, żeby przyjechał w poniedziałek pod moją szkołę, kończę o 15 – powiedziałam szybko, by się nie rozmyślić i zakończyłam połączenie.
  

   Na poniedziałkowej biologii w ogóle nie kojarzyłam. Siedziałam w ławce przy oknie i obserwowałam swojego przyjaciela, który przygarbiony siedział na schodach, czekając na mnie. Denerwowałam się tym spotkaniem. Bałam się co zobaczę w jego oczach. A najgorsze, dalej nie wiedziałam, co mu powiem. Myślałam nad tym cały weekend i większość dzisiejszych lekcji, jednak mój rozum się zbuntował, a zwłaszcza teraz, gdy on był tak blisko, przejmująco smutny.
   - Ida, co Ci? – podskoczyłam przestraszona dotykiem Niki.
   - Nic, wszystko w porządku – delikatnie uśmiechnęłam się do niej – Ile jeszcze do dzwonka?
   - Trzy minuty…
   Mój puls przyspieszył, dłonie stały się nieprzyjemnie wilgotne, a myśli zaczęły napływać z niewyobrażalną prędkością. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Pragnęłam stchórzyć i wrócić do domu. Nogi jednak tuż po dzwonku zaprowadziły mnie na schody.
   - Cześć – Michał gwałtownie odwrócił się na dźwięk mojego głosu.
   Wyglądał okropnie. Widać było, że nie spał od jakiegoś czasu, a przerażenie w jego oczach wzbudziło we mnie mocno ukrywane wyrzuty sumienia.
   - Spławisz mnie tutaj, czy w jakiejś kawiarni?
   - Skąd wiesz, że to właśnie chce zrobić?
   - Bo unikałaś mnie przez ostatni miesiąc…
   - Okłamywałeś mnie przez ostatnie trzy lata – postanowiłam nie być mu dłużna.
   - Wiedziałem, że zareagujesz tak jak to zrobiłaś wtedy, w Jastrzębiu.
   - Nie mogłeś tego wiedzieć, sama tego nie wiedziałam. To ty się bałeś nie ja! Byłeś cholernym egoistą, który wolał kłamać niż działać!
   - Czyli jednak mnie spławiasz… - zignorował mój krzyk.
   - Nie, do jasnej cholery! Ale się boję, że nie damy rady, że może dalej mnie będziesz chciał okłamywać dla mojego bezpieczeństwa lub, co gorsza, że stracę przyjaciela!
   - Nie stracisz, za bardzo mi na tobie zależy – przyciągnął mnie do siebie, zamykając w swoich ramionach.
   - Najwyżej wynajmę płatnego zabójcę, który cię załatwi, bym mogła być twoją ostatnią dziewczyną.
   - Nie będziesz musiała tego robić – uśmiechnął się i musnął mój nos swoim.

Część druga i zarazem ostatnia Michała. Mam nadzieje, że zakończenie może być... A teraz, może jakieś sugestie do kolejnego one part'a? (:

7 komentarzy:

  1. Niby nic, tylko przyjaciółka, a tu proszę. Idzie bardzo brakowało Michała. I coś tak sądzę, że on do końca nie był jej obojętny, że czuła coś więcej niż przyjaźń :) Koniec bardzo mi się podoba. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. szkoda, że koniec,
    +mam sugestie do Michała, Michała W,

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż przyjaźń damsko-męska nie istnieje, a szkoda. Chciałabym wierzyć, że coś takiego jest możliwe ale niestety nie. Zwykle jest tak, że jedno udaje, że nie kocha, a drugie udaje, że o tym nie wie!

    Może Łasko! Michał Łasko!
    http://mynieistniejemy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. O mamuniu *.*
    Wiedz, że właśnie odciągnęłaś mnie skutecznie od nauki ;p
    Michałku, jak to dobrze, że twój nosek jest obok noska już-nie-przyjaciółki :) Potrzebowali tylu katuszy, żeby się zejść? Widocznie. Z tymi obawami nie ma co przesadzać na początku. Kto ze sobą wytrzyma, jeśli nie oni :)
    Czytałam o nim takim smutnym, sterczącym pod domem to mi się serce krajało :( Duży Miś, smutny Miś.
    Kłamał, bo nie chciał jej stracić. Nie mógł się domyślać, że w niej też coś kiełkuje. Ach ten Misiek ;)
    To ja poproszę takiego czekającego na mnie pod uczelnią jutro, a właściwie dziś ;p
    Wiesz, że uwielbiam, że kocham, ciebie i twoją twórczość ;) Zwłaszcza Michałową ^^ Nie mam pomysłu na kogoś innego, jestem zachwycona tym <3 Noski eskimoski ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. No, znacznie lepsze zakończenie!

    OdpowiedzUsuń